Środa, 26 Maj 2010 11:06 |
Dziś o poranku kurs wspólnej waluty znów tracił na wartości. Euro osłabiało się wobec najważniejszych par walutowych, tracąc 0,7% do dolara i 0,8% do jena.
Pakiet gwarancyjny mający zapewnić stabilizację w strefie euro okazał się być niewystarczającym rozwiązaniem. EMS dysponujący kwotą 750 mld euro nie potrafił przerwać deprecjacji waluty „16” ani nie zahamował spadków na giełdach.
Unijni politycy w ostatnim czasie powoli wypracowywali rozwiązania mające zabezpieczać kraje strefy euro przed niewypłacalnością w przyszłości. Szczególnie aktywne na tym polu były Niemcy, które opowiadały się za zaostrzeniem dyscypliny budżetowej oraz większymi kompetencjami Unii Europejskiej w obszarze wydatków państw członkowskich. W tej kwestii w ostatnim tygodniu uzyskały poparcie Francji.
Okazało się jednak, że EMS i deklaracje polityków o cięciach budżetowych nie zwiększyły zaufania do strefy euro. Zamieszanie w hiszpańskim systemie bankowym okazało się być większym problemem, niż można było sobie wyobrażać. W reakcji na wieść o interwencji Banku Hiszpanii, rynki zareagowały przecenami akcji na europejskich giełdach oraz dalszą deprecjacją euro.
Dziś euro kolejny dzień traci na wartości o poranku. O 9:00 kurs wspólnej waluty osłabiał się do amerykańskiej o 0,7% i wynosił 1,2285 dolara za euro. Oznacza to, że wciąż pozostaje najniższy od kwietnia 2006 r. Euro traciło dziś także wobec japońskiej waluty, spadając o 0,8%. Kurs 110,81 jena za euro jest tak niski, jak na koniec 2001 r.
Euro osłabiało się dziś również w stosunku do szwajcarskiego franka i brytyjskiego funta, tracąc więcej niż 0,1%.
EMS miał dać politykom czas na złapanie oddechu i przygotowanie się do reform. Dziś jednak widać, jak ciężkie zadanie stoi przed nimi. Inwestorzy oczekują od nich zmiany dotychczasowej polityki. Z kolei obywatele pragną pozostawienia przywilejów socjalnych, jakie udało się im zdobyć. Teraz politycy muszą stawić czoła kryzysowi, który sami wywołali.
|